Tym razem jednak frekwencja na spotkaniu była dużo większa (ponad 100 osób), głównie za sprawą Iwony Wiśniewskiej-Kocjan, która zaalarmowała mieszkańców Solnik Wielkich o grożącym wyburzeniu domów (w tym jej). Zarzucała ona obecnemu na spotkaniu burmistrzowi Piotrowi Sawickiemu, że zbyt słabo informował o poprzednim spotkaniu, dlatego frekwencja była wówczas niska (kilkanaście osób).
„Było trzeba poinstruować wójtów, radnych, żeby chodzili od drzwi do drzwi i każdemu mówili! Ja wydrukowałam mapkę, namalowałam pisakiem przebieg linii kolejowej, powiesiłam w sklepie i jeszcze tego samego dnia miałam mnóstwo telefonów przerażonych ludzi” - stwierdziła.
Burmistrz tłumaczył, że nie chciał tak straszyć wszystkich mieszkańców, skoro jeszcze nie wiadomo, który przebieg linii zostanie ostatecznie wybrany. Przyznał jednak, że popełnił pewien błąd, zakładając, że skoro to przedstawiciele inwestora organizują konsultacje, to oni poinformują mieszkańców zagrożonych budynków – tak jednak nie uczynili.
To wzbudziło gorzkie komentarze zgromadzonych: „Dla inwestora mottem działania jest: ciszej nad tą trumną” – stwierdził jeden z obecnych.
Niektórzy oczekiwali, że burmistrz Bierutowa, wzorem wójta i radnych z Dziadowej Kłody, wyrazi stanowczy sprzeciw wobec wszystkich wariantów inwestycji, ponieważ każdy możliwy przebieg linii powoduje jakieś straty.
Piotr Sawicki argumentował jednak, że całkowity sprzeciw byłby tylko pustym gestem i zrzuceniem winy na rząd, a inwestycja i tak zostanie przeprowadzona, trzeba więc negocjować, aby uzyskać najmniej szkodliwy przebieg linii.
Iwona Wiśniewska-Kocjan zwróciła jednak uwagę, że jej zdaniem gmina Oleśnica zrobiła w tej sprawie o wiele więcej, aby chronić swoich mieszkańców.
Sami przedstawicie inwestora nie byli obecni osobiście na spotkaniu z mieszkańcami – zamiast tego, wyświetlano ich na ścianie z rzutnika, jak mówią za pośrednictwem Internetu.
Komentarze