„Z punktu widzenia kota” jest pozycją, którą ciężko sklasyfikować. I kryminał, i romans, i sensacja, i książka podróżnicza. Może nawet jest to też książka przyrodnicza, biorąc pod uwagę bohatera w postaci kota. Nie wszyscy lubią koty; nie muszą, żeby podobała im się powieść o trzech bohaterach w pięknej, słonecznej Toskanii. Jedno z wielu imion kota z książki to Lucek, zupełnie jak jedno z wielu imion mojego kota. I dlatego zaciekawiła mnie ta książka. Wybór książki czasem jest oczywisty, a czasem sięgamy po coś zupełnie innego. Tak było tym razem.
Jak zawsze zapraszam cytatem:
„...Czekam, Skarbie - wystukała. - O której dojedziesz?
Skarb nie odpowiedział. Mogło to oznaczać zarówno, że jego wóz lada chwila zachrzęści na podjeździe lub że się rozmyślił i nie pojawi się w ogóle.
Widzieli się do tej pory dwukrotnie. Spotkanie pierwsze nie wróżyło nic dobrego.
Sylwia jako malarka nie miała kłopotów z rozróżnianiem kolorów i zwykle nie przejeżdżała skrzyżowania na czerwonym świetle. Pamiętnego dnia widoczność była bez zarzutu, nie wypiła nawet lampki wina, nie gadała przez telefon, nie sprawdzała niczego w internecie ani nie poprawiała makijażu. W dodatku ruch był mizerny, jak to w południe, a jednak jej volvo walnęło w bok przejeżdżającego właśnie fiata. Gdyby była ubezpieczona, skończyło by się zapewne na nieprzyjemnej wymianie zdań i spisaniu protokołu: obywa pojazdy kwalifikowały się do dalszej jazdy. Ponieważ ubezpieczenia nie było, a jej konto świeciło pustkami, uznała, że na wykonanie blacharki fiata wystarczy równowartość jednego - góra dwóch jej obrazów, które Skarb mógł sobie osobiście wybrać.
Drugi raz spotkali się już bez wstępnych ceregieli u niej w domu i o sztuce nie było więcej mowy. O blacharce ani ubezpieczeniach też. Było bosko, o czym zapewnili się wzajemnie przed jego powrotem do miejsca zamieszkania, czyli Rzymu.
Oferta opieki nad Albertem była szansą romantycznych wakacji we dwoje. Informacja, że ma dzielić dom z Marco, nie dotarła do niej wcale, jako że od paru miesięcy nie odsłuchiwała sekretarki.
Rozmyślania Sylwii zakłócał świdrujący głos samotnej cykady. Woda w basenie była chłodna, więc ułożyła się wygodnie na różowym dmuchanym materacu i wypłynęła na środek. Ściskając w dłoni telefon, czekała na odpowiedź od Skarba.
Daję mu trzy dni - postanowiła...”
Książka idealna na urlopowy wypoczynek.
Napisz komentarz
Komentarze