Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 20 kwietnia 2024 08:47
Reklama
Reklama

Zażądała 100 tysięcy od szpitala w Oleśnicy za błąd przy cesarce

Komisja przyznała jej 100.00 zł odszkodowania. Komornik już je zajął. Ale nagle pojawił się problem...
  • Źródło: Panorama Oleśnicka
Zażądała 100 tysięcy od szpitala w Oleśnicy za błąd przy cesarce
zdjęcie ilustracyjne

Autor: pixabay.com

Amanda S. [imię zmienione] spodziewała się dziecka. Kilka lat temu zgłosiła się do szpitala w Oleśnicy "celem - jak określa to sądowy wyrok - przeprowadzenia planowanego zabiegu rozwiązania ciąży poprzez cesarskie cięcie, które ostatecznie nie zostało wykonane zgodnie ze sztuką medyczną z uwagi na nieprawidłowe znieczulenie".

Kobieta po wyjściu ze szpitala wystąpiła do Wojewódzkiej Komisji do Spraw Orzekania o  Zdarzeniach Medycznych z wnioskiem o tzw. ustalenie zdarzenia medycznego. Szpital przekazał komisji pełną dokumentację leczenia. Ale nie widział podstaw do zakwalifikowania zdarzenia przedstawionego przez pacjentkę jako błędu medycznego, który miał popełnić anestezjolog. Twierdził, że "pacjentka miała jedynie subiektywne odczucie, że zabieg został nieprawidłowo wykonany".

Komisja miała jednak inne zdanie. Po roku pracy ustaliła, że "zdarzenie - polegające na nieprawidłowym znieczuleniu w trakcie rozwiązania ciąży w drodze cięcia cesarskiego (...), w związku z którym Amanda S. doznała rozstroju zdrowia – jest zdarzeniem medycznym". Pod takim orzeczeniem podpisali wszyscy, uwaga, wszyscy czterej członkowie komisji orzekającej.

Po jego wydaniu przedstawiciel szpitala Piotr R., ówczesny wicedyrektor ds. medycznych, spotkał się z kobietą i jej mężem. "W trakcie spotkania niezobowiązująco i wstępnie zaproponował w związku ze zdarzeniem medycznym zadośćuczynienie w wysokości być może 20.000 zł, zaznaczając jednocześnie, że wysokość ostatecznej propozycji uzależniona będzie od stanowiska ubezpieczyciela anestezjologa, który doprowadził do zdarzenia medycznego" - ustalił sąd.

Amanda S. uznała, że to była luźna propozycja, niekonkretna, a tym samym szpital nie wywiązał się z ustawowego obowiązku przedstawienia jej propozycji wysokości odszkodowania i zadośćuczynienia. Wniosła więc do wspomnianej wojewódzkiej komisji o wydanie zaświadczenia stanowiącego tytuł wykonawczy. Komisja taki tytuł wydała. Uprawniał on Amandę S. do egzekucji świadczenia pieniężnego w wysokości 100.000 zł od szpitala. Na tyle komisja oceniła doznane przez nią cierpienia i ból.

Ale, uwaga, bo to będzie okoliczność decydująca dla dalszego biegu tej historii! - dokument ten został podpisany przez przewodniczącego komisji S. K.

Z tytułem wykonawczym w ręku kobieta skierowała wniosek egzekucyjny do komornika sądowego. A ten dokonał zajęcia wierzytelności. Szpital co prawda w toku postępowania egzekucyjnego złożył skargę na czynność komornika, w której zarzucił, że postępowanie prowadzone jest w oparciu o nieważny tytuł wykonawczy, ale Sąd Rejonowy w Oleśnicy skargę oddalił.

Wydawało się, że to koniec tej historii. I że za błąd anestezjologa szpital zapłaci 100 tysięcy. Ale wówczas szpital złożył pozew do Sądu Okręgowego we Wrocławiu o pozbawienie tytułu wykonawczego wspomnianego zaświadczenia komisji.  

Sąd musiał, przed wydaniem wyroku, ustalić dwie kwestie.

Pierwsza - czy szpital skutecznie przedstawił pacjentce propozycję w zakresie wypłacanego zadośćuczynienia? Szpital uważał, że w ogóle nie miała ona podstaw do wystąpienia o wydanie zaświadczenia, ponieważ przedstawiono jej propozycję ugody. Amanda S. to kwestionowała. I sąd przyznał jej racje. Uznał, że realnej propozycji ugody od szpitala nie dostała.

Ale została kwestia druga. Czy dokument nazwany zaświadczeniem Wojewódzkiej Komisji do Spraw Orzekania o Zdarzeniach Medycznych we Wrocławiu został prawidłowo sporządzony i tym samym, czy stanowi tytuł wykonawczy?

No i?

No i okazało się, że nie został ono wystawiony w sposób prawidłowy!

Zdaniem bowiem sądu "zaświadczenie, skoro ma być tytułem wykonawczym, powinno być wystawione przez organ, który je wydał w pełnym składzie". Czyli powinni je podpisać wszyscy czterej członkowie komisji. Tymczasem - przypomnijmy - sygnował je tylko jej przewodniczący S.K.

W tej sytuacji Sąd Okręgowy we Wrocławiu przyznał szpitalowi w Oleśnicy rację i pozbawił tytułu wykonalności zaświadczenie komisji.

Zapadły w roku 2019 wyrok jest nieprawomocny. Czy ostanie się w apelacji? Czy kolejny błąd osób trzecich pozbawi pacjentkę odszkodowania? 


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
News will be here
Reklama

Redakcja Oleśnica24.com

Olpress s.c. 56-400 Oleśnica, ul. Młynarska 4B - zobacz szczegóły

Redaktor naczelny: Krzysztof Dziedzic