"Jutro [w niedzielę 12 kwietnia] o 12.45 przed szpitalem z zachowaniem 2 m i maseczkami i rękawiczkami dziękujemy służbie zdrowia. Kto chce, zapraszam" - komunikat tej treści zamieścił w grupie "pomoc innym ANTYWIRUS" Dariusz Karczyński. To oleśnicki pasjonat i propagator biegania, a w ostatnich dniach wolontariusz, niosący pomoc oleśnickim seniorom w robieniu zakupów.
Jego komunikat nie pozostał bez reakcji.
"Bardzo szanuję Wasze akcje i je wspieram, ale w tym wypadku proszę o zdrowy rozsądek. Wdzięczność można wyrazić w inny sposób, filmikiem, listem a w szczególności pozostaniem w domu, aby nie było kolejnego pacjenta, którym muszą się opiekować. Proszę zostańcie w domu" - napisał Marcin Bęben.
"Marcin to będzie akcja z zachowaniem ostrożności i z daleka i nie będziemy tak tłumnie jak to zrobiły władze te podziękowania są od całej Oleśnicy" - odpowiedziała Joanna Karczyńska, żona inicjatora akcji.
W tym sporze musimy wziąć stronę pan Marcina.
Pomysł pana Dariusza jest szlachetny, wynika z głosu serca, ale rozum podpowiada co innego. Każda zachęta do wyjścia z domu, do wspólnego spotkania w nieokreślonej zbiorowości - to prowokowanie losu i proszenie się o kłopoty. Na dodatek szpital jest ogniskiem pandemii, o czym wiemy już wszyscy. Tak, uczestnicy akcji poparcia nie będą przecież wchodzić do środka... Ale koronawirus unosi się w powietrzu (a propos - 10 metrów za biegaczem...), maseczki chirurgiczne nie chronią przed zarażeniem (minimalizują je tylko), odległość 2 metrów nie jest wystarczająca (udowodniły to badania).
Już nie przytaczamy przepisów mówiących o jedynych możliwych powodach wyjścia z domu.
Powtórzmy za panem Marcinem: Poparcie dla pracowników służby zdrowia można - i należy - wyrazić inaczej. Nie stwarzajmy dodatkowego ryzyka, kiedy już mamy w Oleśnicy duży problem.
Napisz komentarz
Komentarze