Jak ujawniła trzy tygodni temu Panorama Oleśnicka, do Prokuratury Rejonowej w Oleśnicy wpłynęły (drogą e-mailowa) dwa zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez organizatorki marszy protestacyjnych w Oleśnicy. Ich autor wskazuje z imienia i nazwiska trzy organizatorki protestów 24, 26, 28 i 30 października (w pierwszym zawiadomieniu) oraz dwie organizatorki marszu z 3 listopada (w drugim zawiadomieniu). Napisał, że organizatorki masowych zgromadzeń w dobie pandemii COVID-19 naraziły życie i zdrowie wielu osób.
Tym samym mogło dojść do naruszenia art. 165 Kodeksu karnego, czyli "sprowadzenia niebezpieczeństwa powszechnego". W Kodeksie czytamy: Kto sprowadza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób albo dla mienia w wielkich rozmiarach, powodując zagrożenie epidemiologiczne lub szerzenie się choroby zakaźnej albo zarazy zwierzęcej lub roślinnej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8".
E-mail jest podpisany imieniem (Henryk) i nazwiskiem.
A tak skomentowała to dzisiaj Małgorzata Kasperowicz, jedna z organizatorek, na portalu społecznościowym:
"Tak się zastrasza aktywistki w tym kraju. Dostałyśmy z Laura Kwoczała wezwanie na policję. Oczywiście artykuł 165, punkt pierwszy, zagrożenie epidemiologiczne. Czyn zagrożony karą pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat.
Za co? Za to, że wyszłam na ulicę krzyczeć o niesprawiedliwości, która nas dotknęła: nas, kobiety, ale i nas, wszystkie osoby zdolne zajść w ciąże. Trybunał (Nie)Konstytucyjny Julii Przyłębskiej wydał na nas wyrok, zabrał nam legalność aborcji z powodu ciężkich i nieodwracalnych uszkodzeń płodu, czyli - jak to już wielokrotnie powtarzałam - de facto zakazał aborcji w ogóle. Dwa pozostałe przypadki są już marginalne.
Prokuratura Krajowa wezwała do pokazowego karania kobiet, a tak, żeby im utrzeć nosa, bo śmiały sprzeciwić się niesprawiedliwości, której doświadczały. Polska miała być drugą Irlandią, a stała się bardziej drugim Salwadorem.
Wyszłyśmy na ulicę, bo nie godzimy się na odbieranie nam praw. Mili panowie policjanci przyszli do nas już wcześniej, powiedzieli, że oni to nas wspierają, ale same wiemy, rozkazy z góry.
Odwołałyśmy nasz ostatni spacer, to natomiast nie wystarczyło. Trzeba nam kary. Trzeba nam kary, bo przecież nie można tak walczyć o swoje prawa. Spływają do nas wezwania na policję. Oczywiście, w roli świadkin, tak żeby zapędzić nas w kozi róg. Próbowali z tym 14-latkiem, nie udało się. To teraz próbują z nami.
Nie jestem w stanie mówić za wszystkie osoby, które dostały wezwania, więc powiem za siebie: to jest próba zamknięcia nam ust! Zamknij się, znaj swoje miejsce w szeregu. Bądź cicho, nie wychylaj się.
Wiem, że to jeszcze nie koniec, nasza walka dopiero się rozpoczęła.
Natomiast w tym samym czasie, gdy nam wysyłano wezwania, obradowała Rada Miasta, która nie przychyliła się do wniosku radnego Damiana Siedleckiego, uznali, że nasz temat nie jest na tyle ważny, żeby włączyć go do porządku obrad. Co innego oddalenie skargi na płodobusy w przestrzeni publicznej, co innego petycja stworzona przez Ordo Iuris, wiecie, ta sławna, o strefach wolnych od LGBT.
Dla radnych, którzy odrzucili ten wniosek, Oleśnica nie jest kobietą. Czekamy aż wyniki imiennych głosowań pojawią się na stronie miasta, uwierzcie - po tych represjach, których zaczynamy doświadczać, oleśniczanki naszą listę hańby sobie zapiszą i wyciągną przed następnymi wyborami samorządowymi. Będą wiedzieć, na kogo nie głosować.
Nie pozwolimy zbijać kapitału politycznego na naszej krzywdzie.
Będziemy walczyć dla siebie, ale i dla tych, które nie mają już siły do walki. Nie poddałyśmy się, gdy lokalny portal na nas szczuł i pozwalał anonimowym hejterom na wylewanie na nas wiadra pomyj, nie poddamy się i teraz.
Jesteśmy w tym razem silniejsze. Dzięki za waszą obecność podczas spacerów! Ściskam cieplutko, Rienka".
Aktywistka zamieściła też wyrazy poparcia od ROSA: Międzynarodowy Socjalistyczny Feminizm:
"
Solidarność z represjonowanymi działaczkami z Oleśnicy!
Organizatorki protestu za prawami reprodukcyjnymi w Oleśnicy zostały dziś wezwane na policję w charakterze świadkiń. Doradzający im prawnicy twierdzą, że prawdziwą intencją jest najprawdopodobniej pokazowe ukaranie aktywistek. Działanie ma być wykonywane z odgórnego polecenia prokuratury, zaś nazwanie ich świadkami ma przyczynić się do ograniczenia praw przysługujących im jako podejrzanym. Podobne przypuszczenia wzbudzają wcześniejsze wypowiedzi policjantów skierowane do protestujących, gdy ostrzegali je przed organizacją kolejnych zgromadzeń. Jedna z uczestniczek protestu otrzymała wezwanie tylko dlatego, że szła na czele protestu, choć nie wykonywała czynnie prac organizacyjnych.
Cztery działaczki mierzą się nie tylko z władzą, ale także z atakami lokalnej prasy i podsycanymi przez nie aktami agresji. Komentarze pod wiadomościami nawołujące do wykluczania ich ze społeczności lokalnej nie były moderowane. Inicjatorka protestu, pracująca w kwiaciarni, zastała swoje miejsce pracy z pomazanymi oknami, oblane czerwoną farbą z napisem "wypierdalać".
W tych działaniach dostrzegamy strategię władzy, która za cel obiera aktywizm spoza wielkich ośrodków, licząc na to, że pozostawione same sobie ofiary represji w przyszłości nie będą się wychylać. Rozproszone działaczki, jako bardziej wyeksponowane na ataki, mają stać się przykładem dla innych, którzy chcieliby wyrazić swoje niezadowolenie na ulicach. Nasza odpowiedź nie może być inna niż solidarność!
Jesteśmy z Wami!".
Napisz komentarz
Komentarze