Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 24 kwietnia 2024 02:01
Reklama
Reklama
Reklama

Dziadek zdobywał Monte Cassino, wnuk pisze o Pogoni Oleśnica

Był jednym z pierwszych żołnierzy, który dotarł na szczyt Monte Cassino i zlikwidował stanowisko nieprzyjaciela, z którego zabito wielu jego kolegów. Gdyby nakręcić film na podstawie jego losów, widzowie na pewno po seansie mówiliby, że to nieprawdopodobne. A tymczasem tak było naprawdę...
Dziadek zdobywał Monte Cassino, wnuk pisze o Pogoni Oleśnica

Krzysztofa Kupczyka czytelnicy Panoramy Oleśnickiej znają jako autora sprawozdań z meczy Pogoni Oleśnica. Krzysztof to od wielu lat wierny kibic oleśnickiego klubu. Miłość do Pogoni zaszczepił w nim tato - Henryk. Tato całe zawodowe życie związał z koleją, m.in. 20 lat pracował w Lokomotywowni Oleśnica. Krzysztof te kolejowe tradycje kontynuuje. Ciekawostką jest fakt, że również jego babcia pracowała w "kolejnictwie" - w Fabryce "Wagon".

A czy tato pan Henryka, a dziadek Krzysztofa też był pasjonatem piłki nożnej? Tego nie wiadomo. Na pewno nie miał nic wspólnego z koleją, bo wykształcił się na ślusarza. Ale jego życiorys to gotowy materiał na scenariusz sensacyjnego filmu. Gdyby nakręcić film na podstawie jego losów, widzowie na pewno po seansie mówiliby, że to nieprawdopodobne. A tymczasem tak było naprawdę...

Wojna zaskoczyła go w Rzeszowie...
 
Ludwik Kupczyk urodził się 11 sierpnia 1910 roku w Schmidthorst, w niemieckiej Westfalii. Jego rodzice w tym okresie przebywali tam na emigracji zarobkowej. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości wrócili do ojczyzny i zamieszkali w Ostrowie Wielkopolskim.  Ludwik wykształcił się w zawodzie ślusarza, założył rodzinę, ale nie mógł znaleźć pracy. Sytuacja była tym trudniejsza, że miała troje dzieci. Co prawda żona Stanisława pracowała (we wspomnianej Fabryce "Wagon"), ale pieniędzy brakowało.

W końcu postanowił wyjechać do Centralnego Okręgu Przemysłowego, gdzie była praca. Był początek 1939 roku. Szybko znalazł zatrudnienie i można przypuszczać, że gdyby nie wojna, prędzej czy później sprowadziłby tam rodzinę. Nadszedł jednak 1 września, który zastał go nie w Ostrowie a w Rzeszowie.

Wielka droga, czyli z Egiptu na Monte Cassino

Ludwik został zmobilizowany w stopniu szeregowca. Po wrześniowej klęsce, tak jak setki polskich żołnierzy, przedostał się przez Rumunię i Turcję na Bliski Wschód. Służy w Polskiej Flocie Handlowej. Dwukrotnie przeżywa katastrofy morskie po tym, jak jego statki zostały trafione przez nieprzyjaciela i poszły na dno. Szczególnie dramatyczny był ten drugi wypadek - notabene u wybrzeży historycznego dla Polaków Tobruku. Kupczyk ocalał z transportu jako jeden  z zaledwie sześciu osób. Mało tego - pomimo że sam był ranny, uratował życie angielskiego żołnierza George'a Stradforda. To ważny epizod, do którego jeszcze wrócimy...

Rekonwalescencja trwa krótko i 15 stycznia 1942 roku Ludwik Kupczyk zgłasza się na ochotnika do wojska polskiego, które sformowano pod dowództwem brytyjskim w Sidi Bishr w Egipcie. Wraz z nim przeszedł szlak bojowy przez Egipt, Palestynę i Irak. A że był poliglotą i potrafił porozumieć się aż dziewięciu (!) językach, stąd jego głównym zadaniem było zbieranie informacji od Arabów. Mija rok. Jest grudzień 1943 roku. Dziadek sportowego dziennikarza Oleśnickiej walczy na froncie włoskim. Najpierw bierze udział w działaniach w Apeninach. A w maju 1944 roku bije się pod Monte Casino.

Tutaj odznacza się wielkim bohaterstwem i jako jeden z kilku pierwszych żołnierzy polskich dociera na szczyt niezdobytej dotąd góry i likwiduje stanowisko nieprzyjaciela, z którego zabito wielu jego kolegów. We Włoszech walczy jeszcze o Ankonę, a szlak wojenny kończy 17 kwietnia 1945 roku zdobyciem Bolonii.

Polacy w tym włoskim regonie Emilia-Romania do dzisiaj cieszą się wielką sympatią. A zasługi Ludwika na polu walki zostały docenione aż trzynastoma(!) polskimi i angielskimi odznaczeniami.

"Wielka droga" - taki był tytuł polsko-włoskiego filmu fabularnego z 1946 roku. Film powstał na emigracji - został wyprodukowany przez Ośrodek Kultury i Prasy II Korpusu Polskiego. Opowiadał on o losach Polaków w armii generała Andersa i jej szlaku bojowym właśnie na Bliskim Wschodzie i w Italii. Stworzyły go legendy międzywojennej polskiej kinematografii: reżyseria - Michał Waszyński, scenariusz - Konrad Tom, muzyka - Henryk Wars. Główną rolę żeńską gra znakomita Jadwiga Andrzejewska, a ukochaną głównego bohatera Renata Bogdańska, żona generała Andersa. Wars i Waszyński zrobią potem wielką karierę w USA. Tom, Waszyński, Wars i Bogdańska do Polski już nigdy nie wrócili...

Taką "wielką drogę" przeszedł też Ludwik Kupczyk. I on też już nigdy do Polski, za którą bił się na tylu frontach, nie wrócił... 

Dlaczego?

Ludwik nie wraca, czyli konspiracja i... żona

W czerwcu 1946 roku wraz z II Korpusem Polskim został przeniesiony do Wielkiej Brytanii. Został wcielony do Polskiego Korpusu Przesiedleńczego i mianowany na stanowisko oficerskie. Z wojska odchodzi z honorami 24 listopada 1947 roku.

Dalszy jego los na kilkadziesiąt lat był tajemnicą dla najbliższej rodziny. Nie wraca i przestaje pisać listy. Jego żona Stanisława, babcia Krzysztofa Kupczyka, podejmuje pracę w Oleśnicy. Codziennie do niej  dojeżdża(!). I wciąż szuka informacji o mężu, głównie przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż. Któregoś dnia dostaje wiadomość - jej mąż mieszka w Anglii, ale... Ale nie chce ujawnienia miejsca jego pobytu. Jak wytłumaczyć dzieciom, że tata żyje, ale nie ma go z nimi? Babcia Krzysztofa do końca życia nie znalazła odpowiedzi na to pytanie. A ojciec?

- Tato, który w chwili wybuchu wojny miał dwa lata, nigdy ze mną nie rozmawiał i nie chciał rozmawiać na ten temat. Kiedyś mi powiedział: "A co cię to tak interesuje?".  Cóż, dzisiaj wiem, iż miał żal do ojca o to, że on nie powrócił po wojnie do Polski, do rodziny - mówi Krzysztof Kupczyk.

Wróćmy do poszukiwania odpowiedzi  na pytanie - dlaczego Ludwik nie wrócił? Powody były dwa.  

Pierwszy możemy określić jako "bohaterski".

Ludwik Kupczyk po przejściu do cywila podejmuje prace w fabryce J. F. Stones w Londynie. Oficjalnie produkuje ona wyposażenie dla statków. Ale jest tam specjalny, tajny, warsztat, wytwarzający części do pierwszego systemu broni naprowadzającej Blue Streak. Jest on pod ścisłą policyjną ochroną. Kupczyk go nadzoruje. Musi meldować się na policji raz w tygodniu, spotykać się regularnie z oficerami angielskiego kontrwywiadu i nieustannie zmieniać adres zamieszkania - robi to aż 28(!) razy. Środki ostrożności są zrozumiałe, bo w Europie trwa "zimna wojna", wiele osób znika. Rodzina, po latach, tłumaczyła sobie, że może otrzymał polecenie zerwania z nią kontaktu. Mogły ją bowiem w komunistycznej Polsce dotknąć z powodu jego pracy represje. Łącznie z aresztowaniem i surowym wyrokiem więzienia. Może Ludwik musiał  zdecydować się na najwyższe poświęcenie, zamknąć poprzedni rozdział swojego życia, aby ratować najbliższych?  

To wersja bardzo prawdopodobna. Ale jest też wątek bardziej prozaiczny. Życiowy.

W Londynie Ludwik poznał pannę z małą córką (ta ostatnia mieszka dzisiaj w Australii ). Zakochał się się i zamieszkali wspólnie. W 1948 roku przychodzi na świat ich syn Rodney. Ale to zauroczenie trwa krótko i partnerka odchodzi od syna i Ludwika. A w życiu tego ostatniego znów wydarza się niezwykły historia...

W 1951 roku umiera jego  przyjaciel. Przed śmiercią prosi Ludwika, aby zaopiekował się jego żoną. Opieka kończy się... małżeństwem. Ludwik poślubia Almę. Dopiero po zaręczynach dowiaduje się, że rodowe nazwisko przyszłej żony brzmi Stratford i że ma ona brata Georg'a. Tego samego, którego Ludwik uratował na morzu! 10 lat wcześniej ratował więc swojego przyszłego szwagra...  

Rodney szuka korzeni, czyli zjazd rodzinny

Ludwik Kupczyk zmarł 8 listopada 1985 roku w Anglii. Został skremowany. A owdowiała po raz wtóry Alma 5 lat później wyszła kolejny raz za mąż. Notabene za przyjaciela Ludwika. Tym małżeństwem nie cieszyła się długo. Niedługo po ślubie przyjechała do znajomych do Warszawy i tam zmarła na zawał. Rodney, syn Ludwika, postanowił, że zostanie ona pochowana w Polsce. I że spocznie obok jej mąż. Na pogrzeb macochy przyjechał więc z prochami ojca. Ludwik i Alma spoczęli razem na warszawskim cmentarzu na Wólce Węglowej.

Rodney wraca do Anglii. Porządkuje rzeczy po zmarłych. I wtedy znajduje listy pisane do Ludwika po wojnie przez mieszkającego w Polsce brata Jana. Nie zastanawia się długo i postanawia go odnaleźć. Po kilku latach dopina swego - Jan mieszka w Gdańsku. Rodney ponownie jedzie do Polski. Odnajduje wujka, od którego dowiaduje się, że jego ojciec zostawił w Polsce żonę i trójkę dzieci. To cios dla Anglika - w sercu ma obraz ojca, nieskazitelnego pod każdym względem bohatera...

Rusza w Polskę jego śladami. W Ostrowie dociera do  Ireny Psikus - cioci Krzysztofa Kupczyka, siostry jego taty, czyli córki Ludwika.  

- Wiadomość, że mam przyrodniego, młodszego o 9 lat brata, była dla mnie szokiem. Wcześniej pisałam w sprawie losów ojca do Ryszarda Kaczorowskiego, ówczesnego prezydenta na uchodźstwie. Ale dostałam tylko informacje o jego drodze bojowej - opowiada Irena Psikus.

To ona organizuje rodzinne spotkanie z Rodneyem w Ostrowie.

- To był chyba 2004 lub 2005 rok. Pojechali na nie i tato, i moja mama. Wiem, że ojciec bardzo się wzruszył... Ciocia mówiła mi, że się popłakał. Wtedy dowiedział się różnych rzeczy i wtedy jego spojrzenie na ojca, na mojego dziadka, zmieniło się. A Rodney był szczęśliwy, że spotkał swoją, było nie było, rodzinę. Spotkanie było bardzo serdeczne, bardzo ciepłe. Rodney mówił, że mój dziadek był bardzo dobrym człowiekiem - mówi nam Krzysztof Kupczyk.

Tak skomplikowane były losy rodziny naszego redakcyjnego współpracownika... A czy jego tato wybaczył swojemu ojcu? Tego nie wiemy. Ale można przypuszczać, że tak. Bo ten, kto poznał życie Ludwika Kupczyka, nie może mu nie wybaczyć...   

*

Na zdjęciach poniżej m.in.:

3. Wojskowe odznaczenia Ludwika Kupczyka. Miał uprawnienia do medali: polskich - Brązowy Krzyż Zasługi z Mieczami, Krzyż Monte Cassino nr 7021, Medal Armii; brytyjskich - 1939-45 Gwiazda, Gwiazda Włoska, Medal Obrony, Medal Wojenny 1939-45

4. Cmentarz w Warszawie na Wólce Węglowej. Przy grobie Ludwika Kupczyka (prochy sprowadzone z Anglii) i jego żony zmarłej w Warszawie stoją Irena Psikus z Ostrowa (ciocia Krzysztofa Kupczyka), a obok niej brat przyrodni Rodney z Anglii.

**

Wykorzystano materiały z publikacji "Niezwykłe losy bohatera spod Tobruku i Monte Cassino" Renaty Weiss z Gazety Ostrowskiej



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
WiT 26.01.2020 14:03
Jak by wrócił to by zakatowali go więzieniu a rodzina dzisiaj by nawet nie wiedziała gdzie został " pochowany " . Tak wyglądała wtedy Polska która przynieśli nam na bagnetach Sowieci tak hołubieni przez radnego Kamaszyło

s.m. 26.01.2020 13:31
Ci co wrocili trafiali do więzień na dlugie lata lub sb pozbawialo ich życia.tez ważny powód.ale mógł pomagać rodzinie na pewno potrzebowali wsparcia.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Redakcja Oleśnica24.com

Olpress s.c. 56-400 Oleśnica, ul. Młynarska 4B - zobacz szczegóły

Redaktor naczelny: Krzysztof Dziedzic