Mówią na nią "Angel"...
... czyli anioł nie kobieta, całe życie wierna swym zasadom, pomaga i walczy o innych, niegdyś harcerka, wolontariusz niosący pomoc w hospicjach, domach dziecka czy schroniskach. Niespełna 1,5 roku temu czując się już bardzo źle podjęła inicjatywę jednego z przedszkoli i przeprowadziła na własną rękę akcję "zbiórka na dom dziecka" jeżdżąc po Wrocławiu i odbierając dary od hojnych rodzin.
Dwukrotnie uratowała życie "pijakowi" na ulicy - który okazał się cukrzykiem pozostawionym bez pomocy, uratowała dziewczynę spod kół pędzącego tramwaju, pomagała i pomaga zwierzętom - m.in przyjmując miesiąc temu pod swój dach ciężarną kotkę i wychowując maluchy
... Kim jest na co dzień? Nikim ważnym - tak o sobie mówi - matką trójki cudownych dzieci, które sama wychowuje, pracując na pełen etat i prowadząc duży dom - mimo wszystko zawsze znajdzie czas by nie odmówić pomocy innym nie oczekując nic w zamian ...
Obecnie pani Sylwia jest po 2 tygodniowym pobycie w szpitalu i wdrożeniu leczenia, na którego efekty trzeba będzie czekać ok 3 miesięcy.
Choroba jest aktywna, rozwija się wciąż stan zapalny powodując dolegliwości zarówno ogólne jak i wielonarządowe: brak możliwości odwodzenia prawej reki (zwapnienie części kości i stan zapalny), chroniczne wyniszczające zmęczenie, nawracające gorączki i stany zapalne, nawracające owrzodzenia jamy ustnej i nosa, krwawienia podskórne, bóle stawów i krzyża, plamica, światłowstręt, duszności, migreny z wymiotami czy skurcze które już dwukrotnie spowodowały zapaść.
W wyniku choroby występuje bradykardia i wiele innych odrębnych problemów zdrowotnych - które łącznie powodują silne wycieczenie organizmu i zmęczenie powodujące trudności z wykonywaniem standardowych codziennych obowiązków a czasem czynności życiowych.
Napisz komentarz
Komentarze