"Dziś pod wieczór byłam z Czarlim na stawie [przy Kruczej w Oleśnicy], przy brzegu na trawce. Czarli chwycił w pysk kijek i sobie obgryza, a ja dwa kroki dalej mało nie zaryłam w ziemię. Moje nogi zamotane były w żyłkę, Czarli skakał z patykiem, więc też mu się owinęła. I od razu się zorientowałam.
Na szczęście zdążyłam odebrać mu patyk i pomału wyplątałam nas z żyłki. Haczyk miał przy pysku, potem kilka razy wbił mi się w rękę. Ktoś, kto zna taki haczyk, wie, że to się wbija od razu. Jeśli bym natychmiast nie zareagowała, mój pies miałby ten haczyk w przewodzie pokarmowym razem z tymi śrubami.
Kilka razy zarzucono mi, że zbyt ogólnikowo oskarżam i wrzucam do jednego wora wszystkich ludzi. Przepraszam, jeśli kogoś uczciwego obraziłam, ale wiele razy pisałam w wielkich emocjach. Poznałam kilku przyzwoitych wędkarzy, z którymi rozmawiam, jak również komendanta Straży Rybackiej.
Dwa dni temu jeden z wędkarzy pomagał nam łapać malucha łabędzia. Wielu z nich ma porządny sprzęt i odpowiednio reagują,.ale prawda jest taka, że na staw może przyjść każdy, nawet w nocy. Ktoś, kto przyniósł to ustrojstwo, to kłusownik najgorszego sortu.
Wspominałam komendantowi kiedyś, aby zrobić porządek z kłusownikami, bo cierpią przez z nich porządni wędkarze. Jeśli zwierze połknie coś takiego, jedząc trawę albo grzebiąc w mule w stawie, to umiera w długich męczarniach. Kto wie, czemu nagle zdrowy łabędź robi się chorowity. Potem ojciec go skreśla z listy bo odstaje i wyrzuca z gromady.
Pójdę z tym na policję bo to dowód rzeczowy należący do kłusownika który nie posiada nawet wędki ,a co dopiero pozwolenie. Wędkarz wspomniał że słyszał z opowieści o ludziach którzy przychodzą nocą i porywają łabędzie żeby je jeść.Pewnie robią to z głodu ,ale takie urządzenie to sadyzm .Na stawie powinny być kamery patrol" - poinformowała Sylwia Urbanek.
Napisz komentarz
Komentarze