Cofnijmy się zatem 80 lat wstecz. Stojąc przy SchlossStrasse, a obecnej ul. ks. Gorczycy/ Szkolnej weszlibyśmy na zamkowy dziedziniec przez bramę zamkową, nad którą wisiał herb rodu Biron von Curland. Część przedwojennie urodzonych mieszkańców Sycowa, dobrze ją jeszcze pamięta, łączyła zamek z przyzamkową kaplicą. I tak mijając te wrota szlacheckiego świata pokonujemy kilka kroków, mogliśmy wejść do przestrzeni zamkowego parku w stylu angielskim.
Zagłębiając się w zielone płuca miasta (wówczas prywatnej enklawy) podziwiamy buk w odmianie purpurowej, który rósł już tam prawie 150 lat, po lewej stronie mijamy alegorie 4 pór roku, a w dali po prawo widzimy pergolę i parkowe wzgórza, nad pierwszym (choć wówczas były tu 3) stawem. Stały tu wówczas białe ławeczki, na której przesiadywali książęta. Była też słynna rzeźba nimfy z dzbanem. Tymi ścieżkami z pewnością jeździły księżniczki na ulubionych przez Bironów kucach.
Celem naszej podróży jest jednak inne, tajemnicze miejsce. Arkadia, której dziś nie ma. Piechotą mogliśmy tam dotrzeć w niespełna 40/50 minut idąc na południe leśnym parkiem. Wychodząc drugą bramą zamkowego parku znajdujemy się u stóp Zielonego Wzgórza, a tuż kilka kroków dalej za przejazdem linii kolejowej 181, możemy wejść na tzw. Winnicę, na której znajdowała się kawiarnia. W tym to miejscu miał stanąć majestatyczny zamek Bironów. Jednak Calixt Biron, który się tu urodził 205 lat temu, zdecydował, że zamek powstanie niemalże w samym centrum miasta. Tutaj jednak pozostała kameralna kawiarnia na wzgórzu. Blisko niej powstała później owczarnia, która stoi tam do dziś dnia.
Z pewnością z okien kawiarni lub przy kawiarnianego ogródka można było usłyszeć gwizd parowozu, który rozbrzmiewał tam od roku 1871/72 kiedy koleją można było dojechać ze stolicy ówczesnego śląska - Wrocławia, aż do Wieruszowa. Z pewnością tą trasą nie raz jeździł urodzony tutaj twórca wrocławskiego dworca głównego PKP, sycowianin Grapow.
Napisz komentarz
Komentarze