Odnaleziony fragment to gzyms koronujący fasadę dawnego zamku rodziny Biron von Curland, wzniesionego w 1853 roku.
Choć dziś leży spokojnie na skwerze, kiedyś był ostatnią linią obrony fasady — eleganckim zwieńczeniem, które nadawało zamkowi proporcję, rytm i majestat.
Jego profilowane listwy tworzyły grę światła i cienia, a konstrukcja pełniła praktyczną funkcję: odprowadzała wodę, chroniąc mur przed niszczącym działaniem czasu. Był jak strażnik, który jednocześnie zdobił i bronił.
I właśnie ten strażnik wrócił do nas po latach. Odkrycie w sercu miasta odbyło się na przełomie maja 2025 roku, podczas przebudowy zabytkowego centrum Sycowa, robotnicy natrafili na masywny, przysypany ziemią blok kamienia.
Niby zwykły, a jednak… coś w jego kształcie zdradzało większą historię.
Chwilę później wszystko stało się jasne: to fragment zamku, który dawno temu przestał istnieć, a którego duch wciąż cicho krążył po mieście.
Tak właśnie spod bruków i warstw ziemi powrócił gzyms koronujący — świadek epoki, której już nie ma.
Dziś cztery fragmenty dawnego zamku stoją na sycowskim skwerze jak powracający rozdział z zapomnianej księgi.
Można je obejrzeć, dotknąć, zatrzymać się przy nich. Każdy z nich opowiada swoją historię — historię budowli, która była dumą miasta, i historii ludzi, którzy tu żyli.
To niezwykłe i wzruszające, widzieć je tak wyeksponowane… A jednocześnie gdzieś wewnątrz coś się porusza — to uczucie, że każdy powracający fragment przypomina o tym, jak wiele czasu minęło, jak wiele utraciliśmy, i jak kruche potrafi być dziedzictwo.




















