Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 26 lipca 2025 23:05
Reklama
Reklama
Reklama

Jan Bronś: To są po prostu himalaje hipokryzji

Publikujemy fragmenty wywiadu z burmistrzem Oleśnicy Janem Bronsiem, który opublikowała "Panorama Oleśnicka".
Jan Bronś: To są po prostu himalaje hipokryzji

Autor: Fot. Andrzej P. Szachnowski

Panie burmistrzu, jesteśmy po serii wywiadów z lokalnymi liderami partii i politycznych ugrupowań. Za wyjątkiem jednego wszyscy inni formułowali różne, mniej lub bardziej, krytyczne uwagi pod adresem Pana i rządzącej koalicji. Teraz jest czas, aby Pan się do nich odniósł. Zacznijmy od uwag Mirosława Płaczkowskiego, lidera Polski2050. Powiedział on, że "miasto jak ognia boi się partycypacji społecznej i - jak to często bywa w administracji zależnej od PiS - urzędnicy boją się konsultacji społecznych z mieszkańcami. Miasto nie liczy się z opinią mieszkańców". Co Pan na to?

Na co dzień spotykam się z wieloma mieszkańcami i rozmawiam z nimi o ich sprawach. Na ogół spotykam się z pozytywnym odbiorem działalności mojej i współpracowników. Nie mam problemów, żeby dyskutować, twórczo się spierać, wypracowywać wspólne stanowiska. Pod jednym warunkiem – że krytykom o coś chodzi, a krytyczne uwagi są prawdziwe i dotyczą istotnych problemów. Oleśniczanie uważają, że lepiej coś tworzyć i budować, niż nie zrobić niczego konkretnego, a krytykować innych. Niestety, często spotykam się z działaczami politycznymi, którzy sami niewiele stworzyli, a mają bardzo dużo do powiedzenia na tematy, o których nie mają pojęcia. Co więcej, czasami te opowieści nabierają wręcz humorystycznego zabarwienia, bo jak traktować wynurzenia na temat rzekomego unikania przez miasto konsultacji kogoś, kto w ramach tychże konsultacji społecznych składa wiele różnych wniosków do budżetu obywatelskiego. Co więcej te projekty są wybierane przez mieszkańców, a przez nas realizowane. Kolejne zostały już wpisane do tegorocznego budżetu.

Lider Polski2050 bardzo krytycznie ocenił też fakt, że "miasto chce w piękny skrawek zieleni przy Spacerowej wcisnąć nową przychodnię, nie patrząc na konsekwencje w postaci paraliżu komunikacyjnego tego miejsca". Podobne uwagi formułują też inni przedstawiciele opozycji. Nie mają racji?

Nowa przychodnia jest pilnie potrzebna. Wielokrotnie o tym rozmawiałem i rozmawiam z oleśniczanami. Jest to odpowiedź na ich oczekiwania. Teren przy Spacerowej zgodnie z planami zagospodarowania jest jedynym miejscem w Oleśnicy, w którym można zacząć budowę przychodni od zaraz. Przychodnia, która powstanie będzie uwzględniać ochronę przyrody. Jest tam duży pas zieleni, który nie może zostać zabudowany. Nie przewiduje się także wycinek dużych drzew. Bardzo dużo do powiedzenia o tym terenie ma również konserwator zabytków. Obiekt, który może tam powstać, musi wpisać się w otoczenie i uwarunkowania historyczne. Zresztą, jakie jest lepsze miejsce dla przychodni, niż takie wśród zieleni? Uwagi opozycji są wyrażane na potrzeby toczenia politycznych dyskusji, zwłaszcza jak zna się kontekst uchwalania w zeszłej kadencji planu zagospodarowania tego terenu. Wówczas dzisiejsza opozycja walczyła wręcz jak lew, by teren został przeznaczony pod zabudowę, przedstawiając argumenty, dlaczego jest tam potrzebna. Mam wrażenie, że ich obecna polityczna negacja ma celu opóźnienie tak ważnej dla mieszkańców inwestycji. Widzę, że nie wsłuchują się zupełnie w ich głosy.

Płaczkowski jako "kaprys urzędników" i "faraoński pomysł" ocenił rewitalizację Parku Oleśnickich Kolejarzy, podkreślając, że to nie czas na nie, bo "każdą złotówkę trzeba oglądnąć z każdej strony przed wydaniem". Czy ten park już wymagał renowacji?

Rozwój miasta musi iść w parze z rozwojem terenów zielonych. Rewitalizacja Parku Oleśnickich Kolejarzy wpisuje się w te proekologiczne działanie miasta. Trudno komentować słowa tego Pana, skoro sam zaproponował do realizacji kosztowny projekt sadzenia dużych drzew w parku nad stawami (ponad 30 tys. złotych za jedno drzewo), który już jest terenem zielonym urządzonym i zadbanym. Zapewniam, że każda złotówka w mieście jest oglądana z każdej strony.

Jeszcze ostrzej ocenił tę Pańską kadencję Michał Karaś, przewodniczący Nowej Lewicy w naszym powiecie. Na naszych łamach przepraszał wyborców lewicy za poparcie Pana kandydatury. Zarzucił Panu przede wszystkim zawarcie koalicji z Prawem i Sprawiedliwością i przywrócenie tej partii do władzy. Nie żal Panu utraty poparcia lewicy?

Niespecjalnie bolą mnie zarzuty tego Pana o zawarcie koalicji z radnymi z PiS, ponieważ, jak pamiętam, nie miał oporów, żeby poprzeć w 2014 Michała Kołacińskiego - kandydata ewidentnie prawicowego, wtedy aktywnego członka partii PiS. W kadencji 2014-2018 radny lewicy Zbigniew Nagórny był w zasadzie członkiem grupy rządzącej w mieście i wtedy jakoś pan Karaś nikogo nie przepraszał. Odpowiadając na Pana pytanie, czy żal mi utraty poparcia lewicy, mogę tylko stwierdzić, że jej nie odczułem, o czym być może pan Karaś nie wie. Znam wielu ludzi identyfikujących się z lewicą, są zadowoleni z obecnego zarządzania miastem. Skupiam się na budowaniu i pomaganiu mieszkańcom, a opozycja tylko krzyczy i nie proponuje nic dobrego dla oleśniczan.

A jak odpowie Pan na zarzut Karasia, który akcentował, że Pana radni "organizowali wspólnie tworzenie stanowisk dla działaczy PiS-u" i "wspólnie podnosili diety dla radnych o 60 procent". Mówił, że "nie można podnosić swoich diet i uposażeń dla burmistrza o 60, o 80 procent wtedy, kiedy ludzie zmagają się z dużą inflacją"? Z tym ostatnim zarzutem współgra stwierdzenie Kołacińskiego, że "absolutnym skandalem są horrendalne podwyżki uposażeń samorządowców w tej kadencji, przy jednoczesnych wzrostach podatków i opłat dla  mieszkańców".

Faktem jest, że zmieniły się przepisy prawa w zakresie wynagrodzeń burmistrzów i diet radnych. Wzorem innych samorządów w Polsce, również w naszym powiecie, nastąpiła zmiana regulacji w tym zakresie. Dodam, że Pan Kołaciński, po wygraniu wyborów w 2014 roku, jako burmistrz bez żadnego doświadczenia nie miał oporów, żeby pobierać prawie najwyższe wtedy możliwe wynagrodzenie.

I wreszcie uwagi Michała Kołacińskiego z Oleśnicy Razem. Uważa on, że mijająca "kadencja nie wniosła nic istotnego w rozwój naszego miasta, poza dokończeniem inwestycji zainicjowanych i rozpoczętych przez nas w latach 2014 -2018", wskazuje, na "bezsensowną likwidacje Biblioteki i Forum Kultury", na "regres w działalności Atola", "niewykorzystanie 36 mln zł ze sprzedaży działki", "degrengoladę oleśnickiego budżetu obywatelskiego". Ba, dodajmy, że wspomniany Michał Karaś uważa, że "to najgorsza kadencja w historii Oleśnicy po roku 1990". Czekam na Pańską ripostę...

Odpowiem przewrotnie: A cóż innego mieliby mówić Panowie, z których jeden co wybory snuje opowieści, z których nic nie wynika i nie wychodzi, a drugiemu po jednej kadencji wyborcy podziękowali za służbę? Ja z kolei uważam za najgorszą kadencję w historii Oleśnicy tę poprzednią: 2014-2018. Za miasto zabrano się bez pomysłu i wizji. Bez konsultacji i bez rozmowy z mieszkańcami o ich potrzebach i oczekiwaniach. Nie było żadnego uzasadnienia do połączenia dwóch prężnie działających instytucji kultury o wieloletnim dorobku. Po czterech latach trzeba było zacząć od remontów sali widowiskowej, obiektów Atola, co jest udokumentowane na filmach. Były w takim stanie technicznym, że należało najpierw je naprawić, żeby mogły dalej działać i służyć mieszkańcom.  Niewiele zrobiono - coś pozaczynano, co musieliśmy realizować i kończyć.  Na temat sztandarowej inwestycji zeszłej kadencji – budynku Centrum Usług Społecznych – nie będę się wypowiadał, bo pierwsze, co przyszło mi zrobić wraz z jego pracownikami, to wybierać podczas deszczu wiaderkami wodę z przyziemia i do dziś usuwać ciągle pojawiające się usterki.

Wróćmy jeszcze do kwestii koalicji z Prawem i Sprawiedliwością. Przed jej zawarciem nie ukrywał Pan, że jest politycznym przeciwnikiem tej partii. Czy ten sojusz dla Pańskich wyborców był i jest zrozumiały?

Sięgnijmy do początków tego – jak Pan ujął - sojuszu. Ówcześni działacze Koalicji Obywatelskiej wespół z radnymi Oleśnica Razem oraz PiS odwołali przewodniczącego Aleksandra Chrzanowskiego. Najpierw przyszli do mnie z propozycją kuriozalnego, budzącego wątpliwości prawne, porozumienia koalicyjnego, z którego wynikało, krótko mówiąc, że chodzi o "stołki dla swoich". Co więcej, spotkanie, na którym przedstawiono mi to porozumienie, zostało skrycie nagrane, o czym dowiedziałem się, gdy radny Damian Siedlecki przedstawił je jako dowód w sprawie, jaką mi wytoczył i zresztą przegrał ją w dwóch sądach, które obciążyły go niemałymi kosztami. Teraz osoby, które wtedy z Oleśnicą Razem i PiS-em rozsadziły grupę, która szła razem do wyborów i razem te wybory wygrała, i trzeba jasno powiedzieć - również na moim nazwisku, leją krokodyle łzy. To są po prostu himalaje hipokryzji. Moim obowiązkiem wobec oleśniczan jest sprawne i skuteczne zarządzanie miastem oraz pozyskiwanie funduszy na jego rozwój. I to się w tej kadencji bardzo dobrze udaje, mimo że niektórzy radni, mówiąc oględnie, zachowali się wobec mnie i kolegów z Komitetu Wyborczego bardzo nie fair. Moim priorytetem byli, są i zawsze będą mieszkańcy Oleśnicy.


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Redakcja oleśnica24.com

Olpress s.c. 56-400 Oleśnica, ul. Młynarska 4B - zobacz szczegóły

Redaktor naczelny: Krzysztof Dziedzic