Na sesji Rady Miasta Grzegorz Żyła w imieniu Oleśnickiego Ruchu Samorządowego odczytał apel do mieszkańców Oleśnicy, aby włączyli się do akcji „Nie strzelaj w sylwestra”.
- Głośne wystrzały i wybuchy bywają bardzo niebezpieczne dla zwierząt - przypomniał rajca.
A oto dyskusja w tej sprawie, której przebieg zamieściła "Panorama Oleśnicka":
"Co z fajerwerkami w Sylwestra? Czy ktoś się w tym roku zastanawiał nad wprowadzeniem zakazu używania materiałów hukowych, przynajmniej w miejscach „zielonych”? Chociaż tego nie widać na co dzień, na ulicach, w mieście mieszka dużo osób chorych, starszych, żyją zwierzęta domowe i dzikie, jest za granicą wojna. Przypominam ubiegłoroczną smutną historię martwego ptaka rudzika, czy z trudem uratowanego grubodzioba, lub filmik z okolic Oleśnicy przerażonych zimujących żurawi. Takich mniej lub więcej znanych sytuacji co roku jest sporo"
- wywołał w sieci temat strzelania petardami Wiesław Mazurkiewicz, miejski aktywista.
Innego zdania był Remigiusz Szczuraszek, miłośnik historii naszego miasta. Napisał:
"Nie popadajmy w skrajności. Jest to jeden dzień w roku. Sporo osób czepia się sylwestra, ale gdy słychać okolicznościowe fajerwerki z wesel czy innych eventów, takich jak festiwale, to jakoś nikomu to nie przeszkadza, bo najważniejsza jest zabawa. Zachowajmy rozsądek. Jedynie za co można karać, to za zaśmiecanie odpadami po petardach".
Co na to Mazurkiewicz"?
"OK. Każdy ma swoje zdanie. Na pewno jest ogromna część mieszkańców, którzy chcą się świetnie bawić i wiwatować petardami i granatami hukowymi. Może tak kompromis? Jedno miejsce w mieście, wspólne przywitanie Nowego Roku i pokaz fajerwerków, którzy wszyscy będą mogli oglądać i strzelać pod nadzorem. Reszta miasta bez huku i eksplozji?"
- zaproponował.
W dyskusję włączył się też współpracujący z Panoramą Zbigniew Nowak. W odpowiedzi Szczuraszkowi zwrócił uwagę na "kwestię skali". "Fajerwerki nad remizą z okazji wesela to jednak efekt raczej punktowy i też krótszy, natomiast w sylwestra takie zwierzęta mogą mieć wrażenie, że wybuchy są "wszędzie" i nie mają gdzie uciec. Chociaż też zależy, bo mój pies na to nie reaguje, ale skoro przyrodnicy znajdują jakieś uciekające/zabite zwierzęta, to może ten efekt skali na niektóre działa przerażająco" - ocenił.
Szczuraszek proponuje takie rozwiązanie: "Dobrym kompromisem jest sama chęć wystrzeliwania. Kto nie chce i jest przeciwny, ten nie odpala, a kto chce, ten wydaje swoje pieniądze i wystrzeliwuje. W samym mieście nie ma zbytnio zwierząt, prócz masy domowych, więc nie ma jakiegoś wielkiego ryzyka". Mazurkiewicz to odrzuca: "To nie jest żaden kompromis. To tak, jak ktoś sobie zamontuje alarm i będzie za swoje pieniądze nim co noc pod oknami wył". Szczuraszek ripostuje: "Zły przykład. Tu mowa o tradycji a nie o złośliwości. I nie co noc tylko raz w roku".
No właśnie - "tradycja"? Pyta o jej korzenie Nowak: "Tradycji" chyba od czasu, kiedy powszechnie sprzedaje się petardy made in China. Nie wiem, czy choćby w PRL na masową skalę coś odpalano, może jakieś samoróby z saletry? Dobre pytanie do starszych. Ale to raczej nie żadna "tradycja" w sensie "ludowego zwyczaju z dawnych wieków". Jakoś ciężko mi sobie wyobrazić zwykłego chłopa z czasów przedwojennych, jak odpala petardy na sylwestra. Ale może się mylę".
Ze Szczuraszkiem polemizują też panie.
Agata Wołyńska odpowiada mu:
"Po pierwsze to nie jest tylko jeden dzień w roku, a co najmniej dwa tygodnie przed i kilka dni po, do wystrzelania wszystkiego. Tak jest co roku, więc nie ma co mówić o jednym dniu. Po drugie, wbrew temu co Pan pisze, jest mnóstwo zwierząt w mieście, parku i w okolicy, także dzikich, ale te domowe również bardzo cierpią. Po trzecie - to nie jest żaden kompromis, że kto chce, ten strzela, a kto nie chce ten nie strzela, bo Pan strzelając zmusza mnie i innych do słuchania tego huku i sprawia, że dla mnie i nie tylko dla mnie to najgorsze dni w roku. Po czwarte, nawet jeśli ktoś to nazywa tradycją, to barbarzyńska i nie warta kontynuacji tradycja, zwłaszcza dzisiaj, kiedy za naszą granicą jest wojna i dla wielu osób, które doświadczyły tej wojny odgłos wystrzałów będzie kolejną traumą".
A Małgorzata Arendt dodaje:
"Cierpią nie tylko zwierzęta. Monika prowadząca profil "Pomoc dla Marianny" opisywała, że sylwestrowe fajerwerki to była gehenna dla jej niepełnosprawnej córki. Dziewczynka miała znacznie więcej napadów padaczkowych, zagrażających jej życiu. A nie miały gdzie uciec. Na sylwestra szykowały się jak na wojnę. Monika, jak mogła, próbowała uszczelniać okna, mocowała na nich koce.
Sebastian Tarnowski podsumowuje dyskusję tak:
"Będę aktywnie uczestniczył w przedsięwzięciu o zakazie, ale coś za coś. Najpierw chcę się przespacerować po Rynku, nie napotykając psiego gówna. Potem będziemy walczyć o spokój"
AKTUALIZACJA
"Zamiast kupować fajerwerki, wspomóżmy zwierzęta w schroniskach! To dopiero petarda!
Członkowie Platformy Obywatelskiej Powiatu Oleśnickiego - Wioletta Efinowicz, Monika Rybska-Korzępa, Paweł Leszczyłowski i Wojciech Paszkowski w końcówce 2022 roku zamiast przeznaczać pieniądze na fajerwerki, wsparli działające na terenie powiatu oleśnickiego przytuliska Oleśnickie Bidy i Przytul Pyska. Zachęcamy wszystkich mieszkańców do dołączenia do akcji!"
- informuje partia na swoim profilu.