Bożena M., nauczycielka z SP1 w Sycowie (powiat olesnicki), musi odejść z zawodu. Została skazana prawomocnym wyrokiem sądowym.
Ta historia swój początek miała w marcu 2017 roku. Wtedy to na sesji Rady Miejskiej w Sycowie pastor Rafał Miller powiedział, że jedna z nauczycielek miejscowego gimnazjum miała się zwrócić do jego starszego syna słowami: „Jesteś kłamczuchem. Jak ty będziesz w protestanckim piekle, a ja w katolickim niebie, to ci nie pomogę”.
Komentował to dramatycznie:
"Swoje młodsze dziecko chciałbym uchronić przed takimi pedagogami, takimi ludźmi. Jakbyście się czuli, gdyby wasze dzieci były w Anglii i tak by powiedział angielski nauczyciel? Rozmawiałem też z nauczycielem o tym, dlaczego mój syn opuścił liceum w Sycowie. Być może nadejdzie czas, gdy będziemy musieli stąd wyjechać. Może będzie trzeba stąd wyrzucić wszystkich "innych"...
- Te słowa nauczycielki, jeśli to prawda, są absolutnie haniebne, natomiast zastanawiam się, dlaczego nie zostały one zgłoszone? – zareagował wtedy ówczesny dyrektor Gimnazjum Zbigniew Filipiak.
Wypowiedź pastora była zaskakująca również dlatego, że do incydentu miało dojść... w poprzednim roku szkolnym. Dlaczego dopiero po roku zdecydował się go ujawnić?
Może dlatego, że w tym samym czasie w sycowskim gimnazjum atmosfera gęstniała. Do Kuratorium Oświaty list napisała grupa rodziców. Pojawiły się w nim zarzuty odnośnie pracy anglistki Bożeny M. A ona sama publicznie zarzuciła dyrektorowi Filipiakowi, że list ów powstał z inspiracji jego i grupy nauczycieli jej nieprzychylnych. Uważała ona, ze w szkole trwa na nią nagonka.
Potem portal olesnica24.com ujawnił, że Zbigniew Filipiak zrezygnował z dyrektorowania. - U podłoża mojej rezygnacji
leży pomówienie ze strony pani Bożeny M.
- powiedział wtedy Panoramie Zbigniew Filipiak. - Nasza szkoła jest na zakręcie, mamy się tworzyć jako nowa jednostka, jako szkoła podstawowa. Nie chcę, żeby te pomówienia rzutowały na proces tworzenia nowej jednostki, bo wywołany przez panią M., a niezawiniony z mojej strony konflikt, może się ciągnąć dłużej. Ja zapewne wkroczę na drogę prawną [przeciwko M.], bo pomówienie w moim zawodzie - nauczyciela, a zarazem dyrektora, jest czymś bardzo niefajnym. Będę sądownie dochodził prawdy, jaka jest, i dążył do udowodnienia ponad wszelką wątpliwość kto mówi prawdę, a kto kłamie - dodał.
To nie był jednak koniec ciągu wydarzeń. Kolejnym był postawiony publicznie przez pastora zarzut, że wspomniana nauczycielka angielskiego "została zaatakowana fizycznie". Pastor apelował do dyrektora Filipiaka o "reakcję i zahamowanie przemocy. Droga ataków fizycznych na inaczej myślących o sytuacji w szkole to nie najlepszy sposób rozwiązywania problemów".
Oburzona Mirosława Kwieciasz, nauczycielka, która miała być sprawczynią rzekomej napaści, wystosowała wtedy do Panoramy swoje oświadczenie :
„W związku z publicznie wyrażonym oskarżeniem pod moim adresem przez pastora Rafała Millera, jakobym naruszyła nietykalność cielesną Bożeny M. [w oryginale pełne nazwisko], celowo i agresywnie ją atakując, oświadczam, iż są to pomówienia skierowane w moją osobę. (...) Dlatego też zamierzam podjąć stosowne kroki w celu dochodzenia prawdy i swoich praw".
I Zbigniew Filipiak, i Mirosław Kwieciasz nie rzucali słów na wiatr. Oboje złożyli prywatne akty oskarżenia przeciwko Bożenie M. zarzucając jej popełnienie przestępstwa z art. 212 Kodeksu karnego: "Przestępstwo zniesławienia popełnia ten, kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności".
Obie sprawy toczyły się najpierw przed Sądem Rejonowym w Oleśnicy, potem przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu. Na sprawiedliwość tradycyjnie długo trzeba było czekać. Prawomocny wyrok z aktu oskarżenia Filipiaka zapadł w połowie roku 2020, a z aktu oskarżenia Kwieciasz w grudniu 2020 roku. W obu sąd uznał Bożenę M. winną zniesławienia.
Co to oznaczało dla nauczycielki?
Zgodnie z art. 26 Karty nauczyciela, stosunek pracy nauczyciela wygasa z mocy prawa, m.in. w razie prawomocnego skazania za przestępstwo popełnione umyślnie. Wygaśnięcie stosunku pracy stwierdza dyrektor szkoły. Ustawa nie czyni rozróżnienia pomiędzy przestępstwem ściganym z urzędu, a przestępstwem ściganym na wniosek. Przesłanką wygaśnięcia stosunku pracy jest skazanie za przestępstwo popełnione umyślnie. Z nauczycielem, który był karany za przestępstwo popełnione umyślnie nie może zostać nawiązany stosunek pracy.
Z naszych informacji wynika, że - zdając sobie sprawę z konsekwencji, jakie niósł wyrok - anglistka złożyła wniosek o udzielenie jej w szkole, w której była zatrudniona, urlopu dla poratowania zdrowia. Tak urlop może trwać do 12 miesięcy. Otrzymała jednak odpowiedź odmowną.
Dlaczego? Bożena M. od 2003 roku prowadzi działalność gospodarczą w formie spółki cywilnej. Zakres jej działalności to głównie "sprzedaż detaliczna wyrobów medycznych, włączając ortopedyczne, prowadzona w wyspecjalizowanych sklepach", a także m.in.: "kupno i sprzedaż nieruchomości na własny rachunek, naprawa i konserwacja urządzeń elektronicznych i optycznych; sprzedaż hurtowa elektrycznych artykułów użytku domowego, wyrobów farmaceutycznych, sprzedaż detaliczna kosmetyków i artykułów toaletowych prowadzona w wyspecjalizowanych sklepach". Organ prowadzący uznał, że takiej osobie (nauczycielowi, który jest równocześnie przedsiębiorcą) urlop dla poratowania zdrowia nie przysługuje.
O tym, czy stosunek pracy z Bożeną M. wygasł z mocy prawa zapytaliśmy dyrektor szkoły. Niestety, przebywa ona akurat na urlopie.
Pytania wysłaliśmy więc do dyrektor Centrum Usług Wspólnych w Sycowie. Monika Zubek-Dubicka odpowiedziała nam, że "posiada wiedzę, o tym, że Pani Bożena M. nie jest nauczycielem ww. placówki. Niemniej jednak to dyrektor szkoły ustala ewentualną podstawę prawną rozwiązania umowy o pracę. Zgodnie z Ustawą Kodeks pracy, pracodawcą w stosunku do nauczyciela Pani Bożeny M. był dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 w Sycowie, który podjął stosowne czynności związane z wygaśnięciem stosunku pracy. To pracodawca jest w posiadaniu dokumentacji, która była podstawą do wygaśnięcia stosunku pracy".
Napisz komentarz
Komentarze